czwartek, 27 października 2011

Wycieczka przez ląd olbrzymów

Relacja z wycieczki do mało znanego, ale jak fascynującego Parku Narodowego Nxai Pan w Botswanie gdzie królują stada słoni i baobaby. W tym stoickim spokoju mieliśmy wiele czasu do refleksji i zrozumienia prawdziwego ducha Afryki.

Park Narodowy Nxai Pan leży w północnej części głównej drogi Maun ? Nata w Botswanie, po przeciwnej stronie Parku Narodowego Makgadikagadi. Najbardziej charakterystycznym miejscem są fossil pans (równiny skamienielin) ale park zyskał większą sławę dzięki siedmiu baobabom zwanym baobabami Bainesa nazwanym imieniem artysty, podróżnika, Thomas Baines, który namalował to miejsce w 1862 roku. Jest to mały park jak na standard Botswany, około 2600 km?. W porze deszczowej, drogi mogą zamienić się w lepką glinę, ale kwiaty, rozległe, zielone przestrzenie, stada zwierząt i podążające za nimi drapieżniki czynią wizytę bardzo udaną. Byle tylko nie utknąć w błocie. W porze suchej miejsce to staje się przeciwieństwem, niezbyt ładne, gorące jak piekło ale łatwiejsza jest chociaż jazda, chociaż 35 km odcinek biegnący od bramy wjazdowej jest piaszczysty, nadający się tylko dla samochodów z napędem na cztery koła.

Nasza wycieczka w Parku Narodowym Nxai Pan przypadła na koniec pory deszczowej, ale teren stawał się już suchy, czyniąc pans białym i gorącym piekłem pod gorącym niebem. Jechaliśmy z kempingu w poszukiwaniu zwierzyny, ale nie zobaczyliśmy nic więcej poza szakalami patrolującymi okolicę w poszukiwaniu jedzenia. Zamiast wracać na ponury kemping, zaparkowaliśmy obok oczka wodnego gdzie, według naszego informatora turystycznego filmowano sceny do filmu Lions of the Kalahari.

Miejsce to jest charakterystyczne dla tej części świata ze względu na żar lejący się z nieba, brak cienia i bezkresną równinę niby ocean. Mogliśmy śmiało wyjść z samochodu i zwiedzać miejsce na piechotę, byliśmy przecież w stanie widzieć czy nie czai się jakiś drapieżnik w promieniu dobrych paru kilometrów. Pozy tym co za różnica pomiędzy odpoczynkiem na nieogrodzonym kempingu czy w innym miejscu parku? Kilka springboków, dropów olbrzymich i sieweczek zbliżyło się do nas kiedy jedliśmy lunch, 10 m od oczka wodnego. Dużo dalej zebra szukała schronienia pod rozłożystą akacją. Niespodziewanie pojawił się obok nas szakal, przez chwilę przyglądał nam się w bezruchu i przeszedł do wodopoju. Siedząc tak, czuliśmy się bezbronni, chociaż mieliśmy samochód, mogący obronić nas od lwów, niestety nie od słoni. Pojawiły się one tak jak okręty na horyzoncie. Zbliżyły się szybciej niż tego spodziewaliśmy. Zamiast wejść do wody, szły w naszym kierunku. Czas jechać dalej, szybko spakowaliśmy nasz lunch i w pośpiechu wskoczyliśmy do samochodu. Paniczny pośpiech z naszej strony wydał się podejrzany dla słoni. Siedzieliśmy w gorącym samochodzie, zamknęliśmy drzwi i okna, w tym czasie słonie napiły się trochę wody. Sądziliśmy że teraz sobie pójdą skąd przyszły, jakże byliśmy w błędzie. Byliśmy na ich drodze, nagle słonie znalazły się obok nas. Ucieczka nie miała sensu w tym momencie. Z łatwością mogły nad dogonić i przewrócić samochód. Jeśli znali byśmy lepiej zachowanie słoni, rozumieli byśmy że byliśmy bardziej w niebezpieczeństwie śmierci z powodu wysokiej temperatury w samochodzie niż z powodu stratowania przez słonie.

Te miłe olbrzymy afrykańskie, z zainteresowaniem obserwowały nas i spokojnie poszły w swoją stronę. W czasie dalszego zwiedzania ponownie spotkaliśmy stado słoni z młodymi. Na nasz widok, młode słonie zebrane zostały do jednej grupy, a królowa postawiła szeroko uszy jako znak że nie jesteśmy tutaj mile widziani. Baobaby widoczne są z daleka, stoją niby wieże na horyzoncie nad Kudiakam Pan. Jest tu surrealistyczne, spokojne miejsce. Zgodnie z informatorem turystycznym, widok na baobaby z jednym leżącym na ziemi nie zmienił się od czasu kiedy Thomas Baines malował je. Kiedy tam byliśmy, miejsce to było zupełnie puste z wyjątkiem chmar komarów, które rozpoczęły nas atakować. Nie pomagały nawet repelenty.

 

Baobaby na Pustyni w Botswanie

--
Stopka

Waldemar Delekta, podróżnik, miłośnik wycieczek do Afryki

Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz